aaa4 |
Wysłany: Pon 15:31, 09 Kwi 2018 Temat postu: dolina |
|
Jeden ze straznikow powiedzial im, ze nazajutrz maja stanac przed sadem, Isaber rano, a Itale po poludniu. Tym razem Isaber nabral otuchy, a Itale zmarkotnial. Jesli Forost wiedzial, co mowi, to im pozniej odbywal sie proces, tym lepiej. Jednak nic nie mowil o swoich obawach i nastepnego ranka wyslal Isabera ze straznikami, probujac wierzyc albo przynajmniej zachowywac sie, jakby wierzyl, ze wszystko bedzie dobrze.
Isaber wrocil przed poludniem.
-Jestem zwolniony! - zawolal, zanim jeszcze straznik otworzyl drzwi. - Zwolniony! - Itale poczul przyplyw nieoczekiwanej, wszechogarniajacej ulgi, radosci i nadziei. Usciskal Isabera, do oczu naplynely mu lzy...
-A wiec jestes wolny? Jestes wolny?
-Mam wyjechac przed wieczorem z Rakavy, a do poludnia we srode mam opuscic Polane. Czy ci glupcy mysla, ze zechce tu zostac? - Rozesmial sie drzacym, tryumfalnym smiechem.
Itale znow go objal w radosnym uniesieniu.
-Tak naprawde nie mialem nadziei... dzieki Bogu, dzieki Bogu! Ale po co tu przyszedles?
-Poprosilem, zebym mogl zaczekac, az skoncza z toba. Zgodzili sie, nie sa tacy zli, jak myslalem... Opowiem ci o procesie.
Opowiadal z podnieceniem i nieco chaotycznie. W miare trwania rozmowy Itale zaczal dostrzegac zludnosc nadziei.
-Obronca, ktory nawet z nami nie rozmawial - powiedzial Isaber. - To farsa, co to za sprawiedliwosc?
-Cesarska - odparl Itale. - Co on mowil, Agostinie? Pamietasz cokolwiek?
-Och, mowil o mojej mlodosci i braku doswiadczenia, same bzdury, nic waznego. - Zrobil sie niespokojny, ukrywal cos, co powiedzial adwokat, prawdopodobnie to, ze wykorzystali jego naiwnosc starsi. Isaber byl bystry i zorientowal sie, ze Itale zauwazyl, iz cos zatail. Odtad byli skrepowani, lecz udawali, ze sobie ufaja. Jednak Isaber zostal uwolniony, a jego proces stanowil czysta formalnosc. Nie liczylo sie, co powiedzieli lub czego nie powiedzieli prawnicy.
Kiedy Szwab przyszedl po Itale, zeby zaprowadzic go do sali rozpraw, Isaber poszedl z nimi. Nie pozwolono mu jednak wejsc do sali sadowej i nawet nie uscisneli sobie rak w korytarzu, bo drugi straznik nie pozwolil Itale sie zatrzymac.
Obronca, wysoki prawnik o smutnych oczach oplacany przez panstwo, rozmawial z Itale przez piec minut.
-Widzi pan, chodzi wylacznie o te papiery. O panskie artykuly. Przyznamy, ze to pan je napisal.
-Podpisalem je. To oczywiste, ze jestem ich autorem.
-Tak. Potem przemawial pan na zebraniu robotniczym siodmego oraz na innym zebraniu dwudziestego.
-Tak.
-No coz, po prostu sie do tego przyznamy i zdamy na laske sadu. Jest pan oskarzony o dzialalnosc na szkode...
-Wiem. Czego sie moge spodziewac po lasce sadu?
-Niech pan nie prosi o glos - odparl prawnik, patrzac w papiery i drapiac sie po zle ogolonym, pobruzdzonym policzku. - Prosze mi wierzyc, panie Sorde. Niech pan zaniecha obrony.
Itale wiedzial, ze prawnik ma racje. |
|